Blondasem lekko mnie szturchnął, a ja w efekcie obudziłam się. Dopiero po kilkudziesięciu sekundach uświadomiłam sobie że jestem w szpitalu, a moja mama właśnie przechodzi ciężką operacje. Otworzyłam oczy i ujrzałam pusty szpitalny korytarz. Byłam tam tylko ja i Ted.
- W końcu się obudziłaś.- odezwał się niebieskooki
- Gdzie Zayn?
- Poszedł do automatu z kawą.
- Aha. Sorki ale pusze pobyć trochę sama.- Wstałam i trzymając się metalowej barierki maszerowałam po pustych korytarzach. Musiałam zebrać myśli i poukładać to sobie w głowie. "Strasznie boje się przyszłości. Nie wiem czy mama z tego wyjdzie, a do ojca przecież nie wrócę. Będę musiała zamieszkać sama, a ja tak nie cierpię samotności. Nie chce tak żyć! Nie chcę zostać sama! Stop, nie mogę tak myśleć. Jestem optymistką. Operacja się uda i już nie długo wrócimy do domu, a życie będzie toczyło się dalej. Tak jak wcześniej." Spacerowałam tak utwierdzają się w tej myśli. Do tej pory zawsze miałam szczęśliwe życie, bez większych problemów. Nic nie może się ot tak zawalić. Stanęłam przy oknie tępo wpatrując się w las. Usłyszałam kroki. Odwróciłam się i ujrzałam Zayna. Wydawał się smutny i trochę podenerwowany. Wolę jak się uśmiecha. Ah, on ma taki piękny uśmiech.
-Choć ze mną- powiedział smutno, a ja chwyciłam go za rękę i posłusznie wykonałam rozkaz.
*OCZAMI ZAYNA*
Bałem się tego jak zareaguje na wiadomość że operacja się nie udała. Wolałem jej tego nie mówić, może lepiej że dowiedziała się tego od pielęgniarki. Nie wiem co z nią będzie. Ona nie ma tu nikogo bliskiego oprócz Teda. Sama przecież nie może mieszkać, na dodatek po tak ciężkich przeżyciach. Oby Ted chciał się nią zaopiekować. Wziął bym ją do siebie, ale niestety mieszkam zbyt daleko. Nie wiedziałem co się z nią stanie.
Obserwowałem z daleka co się działo. Mya z nadzieją podbiegła do pielęgniarki. Ta coś jej powiedziałam a dziewczyna w momencie posmutniała. Łzy napłynęły jej do oczu, nie lubię kiedy ktoś płacze. Wtedy ja też się rozklejam. Mya gdzieś nagle zniknęła, zauważyłem jeszcze Teda wybiegającego ze szpitala. Kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. Usiadłem na ławce wpatrując się w ścianę. Spędziłem tak chyba trochę czasu.
*OCZAMI MYI*
Moje życie właśnie się zawaliło. Biegłam przed siebie ile sił w nogach. Słyszałam za sobą głos Teda. Krzyczał żebym się zatrzymała, ale ja nie słuchałam. Po kilku minutach głos chłopaka ucichł, lecz ja dalej się nie zatrzymałam.... W końcu zmęczona opadłam na ziemię. Rozglądnęłam się i zauważyłam że jestem w środku jakiegoś lasu. Uświadomiłam sobie że nigdy tam nie byłam. Kucnęłam pod drzewem i płakałam.....
Ocknęłam się w łóżku, ale nie moim. Nie wiedziałam gdzie jestem, a w pobliżu nie dostrzegłam nikogo kto by mi tej informacji udzielić. Wstając z owego łóżka potknęłam się o walizki, które wyglądały identycznie jak moje. Przeczytałam napis, na którym widniało moje imię i nazwisko. Zaraz, zaraz.. to moje walizki. Co one tu robią? Co tu się do cholery dzieje?